O skomplikowanych losach i ocenie dorobku dwóch królów z dynastii saskiej, Łukasz Stokłosa opowiada, posługując się swoiście rozumianą figurą pars pro toto. Nie interesuje go zatem ani tworzenie scen rodzajowych ani oficjalnych portretów władców, lecz przedmioty z nimi związane. Zajmują go zwłaszcza insygnia koronacyjne, ich zmieniający się status. W przeszłości symbolizujące legitymizację władzy królewskiej, współcześnie zaś zredukowane do roli muzealnych obiektów estetycznej kontemplacji. Artysta zdecydował się na nieoczywisty wybór, zamiast najważniejszego insygnium – korony królewskiej, ukazał na obrazie płaszcz koronacyjny Augusta III, ujęty od tyłu, noszony jak gdyby przez postać widmo, wyłaniającą się z mroku. Poprzez sposób kadrowania odnieść możemy niemal wrażenie, że mamy do czynienia z fotograficzną relacją z ekspozycji muzealnej. Mistyczna aura, jaka otaczała niegdyś insygnia koronacyjne, za pomocą których w liturgii dokonywała się przemiana zwykłego śmiertelnika w pomazańca bożego, bezpowrotnie więc zniknęła; pozostał jedynie zachwyt nad kunsztem osiemnastowiecznej haute couture.